czwartek, 29 marca 2012

Szczenięta


Dnia 03.06.2008 r moja sunia Gandi - córka Eshi została pokryta psem Bohun Chatka Zielarki http://ewabohun.w.interia.pl/

Oto MAMA Gandi:

 



 

 
 
                        

 

 


A to TATA - Bohun Chatka Zielarki:




 
GANDI I BOHUN - RODZICE MIOTU L






A OTO I MALUSZKI!!:)   

                                                    MIOT L

urodzony 03.08.2008r.

 

 Maluszki cieszą się dobrym zdrowiem i wielkim temperamentem. Mają już otwarte oczka i są bardzo ciekawskie. Mama Gandi świetnie się nimi opiekuje, chociaż w trakcie szczenienia była bardzo zdziwiona co to się dzieje. Szybko jednak poczuła instynkt macierzyński i zajmuje się maluchami tak jak Eshi- jest bardzo opiekuńcza i troskliwa. Spacer , to tylko na szybkie siusiu, bo trzeba wypieścić i nakarmić maluchy. Jest kochana i bardzo tolerancyjna. W trakcie odwiedzin tatusia była bardzo spokojna i grzeczna. Bez problemu pozwoliła powąchać maluszki, a właścicielom nawet brać na ręce.

 To bardzo zrównoważona i mądra suczka. Jestem przekonana, że maluchy odziedziczą po rodzicach te cechy, za które bardzo je kochamy , i które są prawdziwymi cechami hovawarta. Właśnie dlatego zostawiam sobie czarną sunię, żeby znowu poczuć przyjemność z wychowywania, układania i szkolenia jaką czułam pracując z Eshi. Wszystkich zainteresowanych i odpowiedzialnych serdecznie zapraszam . Są jeszcze wolne 3 blond pieski

 
 


 
 
Maluszki, choć mają dopiero 3 tygodnie, są coraz bardziej samodzielne. Interesują się wszystkim dookoła, obwąchując dokładnie nowe przedmioty. Uwielbiają zabawy na świeżym powietrzu, po których śpią jak susły. Jaki ten świat ciekawy! A samodzielne jedzenie z miseczek, rewelacja! Wszystkie chciały dokładkę. Nasza Bohunka (sunia podpalana- po tacie Bohunie) o wyglądzie aniołka, przy jedzonku zamienia się w prawdziwą "rozbójniczkę", łapczywie wyjadając także z miseczek swoich braciszków i siostrzyczek. Po takim "rozboju" często wraca cała umorusana z miską na... głowie. Temperament również po tacie?
 Kochane maluchy, długo by o nich pisać. Zaskakują nas codziennie nowymi umiejętnościami a na zabawę z domownikami nie mogą się doczekać i gdy w pobliżu wyczują kogoś z nas, nawet gdy śpią, momentalnie wstają na łapki, merdają ogonkami i głośnym fukaniem zapraszają do zabawy. Są tak aktywne, że zrobić im zdjęcie to prawdziwa sztuka.

Krótka opowieść o pewnej sfatygowanej żabie (z niesforną Bohunką w tle)

 Szczeniaczki rosną zdrowo, są pełne radości i chętnie poznają otaczający je świat. Dopiero skończyły 5 tygodni a tak dużo już się nauczyły. Nawet poszczękują, gdy ktoś nieznajomy podchodzi do ich ogródka. Dziwią się najbardziej, że nie zawsze można robić co się żywnie podoba, tylko są jakieś zasady do przestrzegania. Mama Gandi - zawsze czujna i bacznie obserwująca swoje maluchy- choć czasem z przymrużeniem oka spogląda na ich wyczyny, to wymaga od swoich dzieci przestrzegania 3 "świętych" zasad:
 1. Nie zbliżamy się do jej miski i nie wyjadamy.
 2. Nie warczymy na siebie nawzajem.
 3. Nie ruszamy jej starej zabawki - rechoczącej, małej pluszowej żaby ( wszystkie inne zabawki - proszę bardzo).
 Wszystkie psiaczki starają się o tym pamiętać, ale nie mała niesforna Bohunka. Łamie wszystkie ustalone przez mamę zasady, co często żle się dla niej kończy (np. miska Gandi, stojaca na podwyższeniu,ląduje na jej głowie). Przy tym maluszku trzeba mieć oczy dookoła głowy, a jest przecież jeszcze 8 innych. Owa stara żaba stała się ulubioną zabawką Bohunki i kiedy tylko mogła podkradała ją swojej mamie (widać, że prawdziwa hovawartka). Nie było rady na tego niesfornego malucha. Gandi postanowiła zrobić z tym radykalny porządek! No i pewnego dnia żaba zniknęła. Na komendę - "szukaj żaby!", Gandi robiła "tajemniczą" minę, odchodziła kilka kroków niby to szukać żaby i... wracała z niczym. I tak przez kilka dni. Pewnego razu, przy okazji robienia porządków w oddalonym końcu ogrodu, przez przypadek odkryliśmy zakopaną w ziemi... pluszową żabę. Jak czegoś nie ruszać, to nie ruszać! Żadne metody wychowawcze na Bohunkę nie działały, więc trzeba było zachować się jak przysłowiowy "pies ogrodnika"- sam nie mam, ale i nikomu nie dam!

Szczeniaczki rosną jak na drożdżach. Mają 7 tygodni i niedługo rozjadą się do nowych domów. Większość z nich była już nawet odwiedzana przez przyszłych właścicieli. Ufne i zawsze skore do zabawy maluchy zaskarbiają sobie serca odwiedzających.
 Był u nich także trzykrotnie tata Bohun ze swoimi właścicielami. Ojcowska miłość najwyraźniej przychodzi z czasem. Przy pierwszej wizycie przystojny i dostojny Bohun ledwie małe zauważył, przy drugiej - już uważniej obwąchał. Dopiero za trzecim razem zachował się jak na czułego ojca przystało. Szybko wytropił miejsce, gdzie maluchy miały poobiednią drzemkę, a my zamarliśmy z wrażenia, gdy ten masywny i temperamentny Bohun podchodził do nich delikatnie i po cichu tak, by żadnego nie wystraszyć.
 A potem Gandi z Bohunem pokazali swoim dzieciom do czego służą piłeczki, ringa, tudzież inne zabawki. Cała dzieciarnia obserwowała rodziców z wielką uwagą. A swoją drogą to sporą część zabawek szczeniaczki dostały w prezencie od właścicieli Bohuna. Dzięki, Ewa, za poświęcony czas i wszystkie piłeczki, sznureczki i wyprane węzełki oraz wielkiego słonia...na szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz